niedziela, 30 marca 2014

Rozdział IX.

   Leżę nieruchomo, podziwiając rażącą oczy biel. Przez nozdrza wdycham charakterystyczny zapach. Nie mam już wątpliwości, co to za miejsce. Wracam myślami do czasu, kiedy lekarze starali przywrócić normalny wygląd mojej skórze po oparzeniach i po plecach przebiega mnie dreszcz. Unoszę głowę, by rozejrzeć się po pomieszczeniu. Za wyjątkiem sterylnie białych ścian i posadzki, zauważam przed sobą małą, dwuosobową kanapę, która - dzięki Ci Boże - jest beżowa, a także stolik z ciemnego drewna oraz małe pomarańczowe drzewko w czerwonej donicy. Przynajmniej tyle, myślę, lecz w głębi duszy pragnę jak najszybciej stąd uciec.
    Nabieram powietrza w płuc i od razu wyczuwam słodki smak jakiegoś gazu. Szybko sięgam dłonią do ust i sprawnie pozbywam się plastikowej maski, zrywając gumowe paski, na których była przymocowana do mojej twarzy. Z każdą sekundą moje przerażenie wzrasta, jednak staram się je opanować. Katniss, to tylko szpital - powtarzam sobie w myślach jak jakąś mantrę, próbując dodać sobie otuchy. Unoszę się cicho na rękach i tym razem obejmuję wzrokiem całą salę.  Po lewej stronie łóżka od gwaru ulicy w dole oddziela mnie tafla szkła rozciągająca się na całą szerokość i długość ściany, natomiast po równoległej stronie znajdują się drzwi oraz szafa stworzona z tego samego rodzaju drewna, co stolik. Zza wejścia do pokoju dochodzi do mnie gwar rozmów. Wyłapuję jeden tak dobrze znany mi głos. Staram się zrozumieć sens wypowiadanych słów, ale jedyne, co udaje mi się ustalić to to, że dwie postacie stoją nie dalej niż metr od drzwi, tyle że po drugiej ich stronie.
    Zaciekawiona, podejmuję decyzję i niebezpiecznie wysuwam nogi poza krawędź łóżka szpitalnego. Na stopy wciskam puchate kapcie, które leżą na podłodze i powoli dźwigam się na nogi. Kiedy mój ciężar ciała jest już całkowicie oparty na dolnych kończynach, czuję, jak opanowują mnie zawroty głowy. Niebezpiecznie mocne zawroty głowy. Po omacku wędruję rękami w poszukiwaniu czegoś, o co mogłabym się oprzeć. Kiedy moje dłonie w końcu znajdują coś w miarę stabilnego, minimalnie się uspokajam i mrugam kilka razy powiekami w celu odzyskania wzroku. Widząc niewyraźne zarysy pomieszczenia, oddycham z ulgą.
    Chcę już ruszać, lecz kątem oka zauważam kilka kabelków przyczepionych do moich rąk oraz kroplówkę. Syczę pod nosem. Ostrożnie odpinam rurkę, która powinna dostarczać mi potrzebne do właściwego funkcjonowania pożywienie, a białe "sznureczki" po prostu zrywam, lekko podrażniając skórę. Zadowolona z faktu, że prawie nie bolało, podchodzę do drzwi i łapię klamkę. Chwilę się waham, ale w końcu naciskam na nią, a świat otwiera się przede mną na oścież. Dwie pary oczu natychmiast zerkają w moją stronę.
    - Panienko Everdeen, nie powinna pani... - zaczyna mężczyzna grubo po pięćdziesiątce, ubrany w biały fartuch, lecz ignoruję go.
    - Peeta... - mruczę cicho. Chcę, by chłopak znalazł się przy mnie, by zakończył zły sen. Pragnę obudzić się w jego ramionach, daleko stąd, w moim domu w Dwunastym Dystrykcie, bym mogła z uśmiechem wybrać się na polowanie i nie przejmowała się problemami. Zanim jednak zdążę namówić moje nogi do posłuszeństwa, kątem oka zauważam dwóch kolejnych lekarzy o silnej budowie, zmierzających w naszą stronę, jednak ich spojrzenie jest skierowane tylko i wyłącznie na mnie. Nie! - krzyczę w myślach i wiem, że pozostało mi niewiele czasu. Muszę stąd uciec, rozumiesz?! Muszę pomóc moim trybutom! Oni sobie nie poradzą beze mnie! - cały czas mówię podniesionym tonem do mojego ukochanego, azaliż słowa zdają się wcale nie ujawniać się moim słuchaczom. W końcu udaje mi się wyciągnąć ręce w stronę blondyna. Całe szczęście, że ten szybko rozumie moją prośbę, więc gdy tylko zamyka moją drobną sylwetkę w swoich ramionach, szepczę:
    - Nie pozwól im mnie tu uwięzić. Czuję się lepiej, naprawdę. Moim zadaniem jest pomoc Mary i Lucasowi, ale w takich warunkach to nie wykonalne. Tylko mi ufają. Po prostu muszę tam... - nie kończę, bo w prawe ramię wbija mi się igła. Szybko staję się senna i opadam w nicość, czując stoicki spokój.
    Macham rękami, dzięki czemu powoli posuwam się dalej. Wokół mnie pływają ławice malutkich rybek, a trochę dalej wesoło skaczą ponad wodę delfiny. Nagle słyszę wołanie jakby z głębi. Patrzę w dół i moim oczom ukazuje się podwodna jaskinia. Macham na pożegnanie zwierzętom wodnym, po czym znów znikam w ciemności.
    Otwieram oczy i patrzę nieprzytomnie po pomieszczeniu, zachowując swój powrót do rzeczywistości w tajemnicy. Dookoła łóżka siedzi kilka osób i cicho rozmawia jakby w ogóle nie zauważając mojej obecności. Jednak ich słowa przekonują mnie, że wcale o mnie nie zapomnieli.
    - Nie sądzę, czy naprawdę powinniśmy ją zabierać tutaj z powrotem na wskroś zaleceniom lekarzy - mówi piskliwym głosikiem Effie, jak zwykle ze swoim kapitolińskim akcentem.
    - Uspokój się, kobieto. Nie zrobiliśmy nic złego - wtóruje jej Haymitch i niemal jestem pewna, że w tym samym momencie wywrócił teatralnie oczami.
    - A co jeśli się połapią, że sfałszowaliśmy oświadczenie z podpisem Prezydent Paylor? - opiekunka znów pyta niespokojnie.
    - I tak dostałaby takie pismo. Musielibyśmy tylko na nie dłużej czekać. O wiele dłużej... - zmęczenie wydobywające się z ust mężczyzny, nie tylko pod postacią ziewania, jest niemal tak samo wyczuwalne jak odór alkoholu. Zastanawiam się, czy mój mentor spędził chociaż jedną noc porządnie śpiąc, czy wolał je spędzać z flaszką w dłoni. Szczególnie, że po obaleniu rządów Snowa znów był bogaczem i mógł wykupić sobie cały sklep monopolowy.
    - Pójdę zobaczyć co u Mary - Effie widocznie dąsa się za otrzymaną odpowiedź i słyszę tupot szpilek, który z każdą chwilą cichnie, aż całkowicie ustaje. Chcę krzyczeć, by poczekała na mnie, lecz znów nie mam na nic siły. Wzdycham głośno. Jestem beznadziejna, myślę ponuro i zagryzam dolną wargę.
    - Katniss? - uświadamiam sobie, że moje głośne oddychanie wcale nie było wytworem mojej wyobraźni i zdradziło sekret. Bardziej uchylam powieki i teraz widzę już wyraźniej. Już wcale nie jestem w przeraźliwie jasnej sali szpitalnej. A więc to dlatego złotowłosa była przerażona! Otaczają mnie ciemniejsze barwy mojego pokoju w apartamencie w Ośrodku Szkoleniowym. Aby się upewnić, czy na pewno znajduję się w "swoim" łóżku, przecieram garstkami oczy, aż te zaczynają mnie piec i znów badam pomieszczenie wzrokiem. Nagle wszystkie meble zaczynają wzbudzać moją radość, entuzjazm. Nie jestem już w złym miejscu. Chcę wstać, lecz powstrzymuje mnie ręka, która znienacka wyrasta po mojej prawej. Mrużę powieki i spoglądam w tamtą stronę.
    Peeta. To właśnie on wypowiedział przed sekundą moje imię.
    - Dziękuję - wysilam się na uśmiech. Chłopak siedzi po turecku obok mnie i wygląda za zmęczonego. Pewnie nie spał przez pół nocy. Dziwię się, że nie zauważyłam tego wcześniej, w niedobrym miejscu, ale winię za to moje problemy z... Z czym? To nie są sny, tylko raczej wizje. Zagryzam dolną wargę. Nagle do głowy przychodzi mi pewna myśl, którą jak na złość muszę sprawdzić. Zabieram z ud rękę blondyna i odkładam ją lekko na chłodną pościel. Zanim on albo Haymitch zdążą zareagować, migiem zeskakuję z łóżka, a zmierzając w stronę łazienki zataczam się kilka razy, próbując złapać równowagę. Znów głowa mi wiruje, ale zaciskam mocno zęby i dzielnie idę dalej.
    W końcu staję przy umywalce, a to, co widzę we własnym odbiciu, szokuje mnie. Rozdziawiam usta i wędruję dłonią do miejsca, gdzie jeszcze przed dwudziestoma czterema godzinami był strup ciętej rany. Przypominam sobie, że przecież pojawiła się znikąd, gdy tylko obudziłam się w pociągu po złym śnie. To Clove mnie zraniła. Przełykam głośno ślinę i przypatruję się odświeżonej ranie. To niemożliwe! - krzyczę w myślach. Obraz przede mną zaczyna rozmazywać się i tworzyć kolorowe plamy, a ja czuję, że zawroty głowy zaraz znów zabiorą mnie w ciemność. Nie mogę im na to pozwolić, nie ważne co. Jedną ręką ściskam nadgarstek drugiej, sprawiając sobie tym samym ból. Ale ból pomaga. Peecie też pomagał, wracam do wspomnień, o których wolałabym zapomnieć. Kajdanki, które unieruchamiały jego ręce, gdy dostawał ataków i chciał mnie zabić, pomagały mu się skupić. Teraz ja gryząc swój język, wędruję dłońmi pod strumień wody, nabieram jej w "miseczkę", po czym ochlapuję nią swoją twarz. Nie przejmuję się ociekającymi na moje ubranie kroplami. Znów zerkam w lustro i tym razem zauważam za sobą sylwetkę chłopaka, zbliżającego się w moją stronę. Kiedy oplatają mnie jego ramiona, staram się z całych sił odprężyć, ale to nie przychodzi mi łatwo. Nie masz czasu na odpoczynek, Katniss, mówię do siebie i odwracam się w stronę blondyna.
    - Wyglądasz okropnie - szepczę, kładąc dłoń na jego piersi. Kreślę na niej palcami różne figury geometryczne.
    - Każdy mężczyzna na pewno chciałby to usłyszeć od kobiety, tym bardziej swojej narzeczonej - mówi, a ja chichoczę pod nosem. Narzeczona. Prawie zapomniałam o wykreowanym na potrzeby przetrwania narzeczeństwie moim i Peety, które było tylko fikcją. - I tak na marginesie, ty także. Wygląda na to, że twoi styliści będą mieli masę roboty - kończy z uśmiechem i składa na moim czole delikatny pocałunek. Nie rozumiem jednak, po co Venia, Flavius i Octavia mieliby mnie dzisiaj przygotowywać. Przecież...
    - Wywiady! - niemal krzyczę i dostaję z nieba masę nieznanej mi dotąd energii. Patrzę na drzwi do sypialni. To dlatego Effie poszła zobaczyć co u Mary! Musi upewnić się, czy jej stylistka aby znów nie nawaliła. Też muszę o to zadbać. Rozdziawiam usta i wracam wzrokiem na mojego ukochanego. - Co z przygotowaniem ich rozmów z Caesarem? - zagryzam dolną wargę.
    - Effie, Haymitch i ja się tym zajęliśmy - odpowiada spokojnie. W porównaniu do mnie jest teraz opanowany niczym śpiące dziecko. - Zostało półtorej godziny, a twoja ekipa ma tyle do roboty... - wzdycha i dotyka mojego policzka. Wyczuwam to, że się ze mną drażni, więc ruchem głowy zrzucam jego dłoń z twarzy i wychodzę z łazienki.
    W sypialni czekając na mnie trzy malutkie postacie. Każda z nich trzyma w rękach po walizeczce. Zgaduję, że w każdej z nich jest pewnie masa kosmetyków. Uśmiechają się do mnie, ale zapewne na widok mojego "zadrapanego" czoła, na ich twarzach pojawia się grymas.
    - Sądzę, że najpierw trzeba cię umyć. Ale to migusiem! - w końcu zarządza Venia, najbardziej zorganizowana z całego towarzystwa. Przyznaję jej rację skinieniem głowy i wędruję za nią z powrotem do łaźni.
    Wygania Peetę, a mi każe zdjąć ubrania i niemal wpycha mnie pod prysznic. Szoruje moją skórę gąbką, zmywa pianę i powtarza czynność jeszcze dwa razy. Jakby jeden raz nie wystarczył, myślę znużona i w końcu zostaję opatulona w ręcznik i posadzona na krześle w moim pokoju. Flavius od razu ciska materiałem, w który owinięte są moje włosy, na koniec pokoju i zaczyna je lekko podcinać, suszyć i stylizować. Tymczasem Venia zajmuje się moimi paznokciami u rąk i nóg, a Octavia dokładnie depiluje moje nogi, pachy oraz reguluje brwi, po czym bierze się za makijaż. Czuję się naga do czasu, kiedy mężczyzna wciska mnie w lekko obcisłą, czarną sukienkę z płomiennymi akcentami i kilkucentymetrowe szpilki. Mam wątpliwości, czy to aby na pewno dobre połączenie, gdyż zapewne już po kilku krokach zahaczę obcasem o długi materiał mojej kreacji. Natomiast moja ekipa zdaje się być zachwycona efektem końcowym.
    Kiedy słyszę polecenie, aby podejść do lustra, chwiejnym krokiem robię kilka niezdarnych susów i niepewnie spoglądam w swoje odbicie. Oddycham z ulgą, kiedy nie zauważam żadnych typowo kapitolińskich akcentów, jak kolorowe włosy czy zmyślny makijaż. Widocznie rada Cinny pozostała im w pamięci. Jestem pewna, że mężczyzna byłby z nich dumny tak, jak ja. Muszę przyznać, że wyglądam zjawiskowo. Obracam się w miejscu, a płomienie na sukience zdają się świecić. Mój projektant nie mógł o tym zapomnieć, oczywiście. Uśmiecham się i mocno ściskam każdego z moich stylistów. Wiem, że to wcale nie ma być mój wieczór. Bankiet i poprzedzające go wywiady z Caesarem Flickermanem są okazją trybutów do zabłyśnięcia i zdobycia sponsorów, by ci pomogli im w walce na arenie.
      Niestety, czas szybko płynie i dwie minuty później niemal biegnę, dwa razy się prawie po drodze zabijając, do garderoby Mary. Muszę sprawdzić, czy jej stylistka tym razem nie zaliczyła gafy.Przerażona i podenerwowana zarazem, chwytam klamkę i zanim ją nacisnę kilka razy nabieram powietrza, by uspokoić mocno walące serce, po czym niepewnie wkraczam do pomieszczenia. Dziewczyna na podeście jest odwrócona tyłem do mnie, a dookoła niej kręci się delikatnie zbudowana, mała kobieta, ubrana w różowo-zieloną kreację. Przełykam ślinę, bo boję się tego, co mogę za chwilę zobaczyć. Tył sukni w kolorze brzoskwini wydaje się być w porządku, jednak zauważam zmianę we fryzurze. Włosy trybutki zdają się być pomalowane niebezpiecznie podobnym odcieniem farby, co strój. Serce podchodzi mi do gardła i robię krok na przód, tym samym wychodząc z cienia i ujawniając swoją obecność. Sekundę potem postać stojąca pośrodku pokoju obraca się, a ja przeżywam szok.


_
No i jest kolejny rozdział. Co prawda miał być bardziej rozbudowany pod względem akcji, bo pragnęłam uwzględnić wywiady, ale to już w następnym, bo jednak trochę by mi wyszedł za długi. Chciałam go wstawić wcześniej, ale coś niestety mi przeszkodziło i jak zwykle jest wstawiony późnym wieczorem... Ale przynajmniej dotrzymałam terminu! :)
Jak zwykle mile widziane komentarze, podpowiedzi!
A jeśli macie do mnie sprawę lub pytanie, zachęcam do pisania tutaj.
Następny rozdział powinien się pojawić (już tradycyjnie) w niedzielę, chociaż możecie wypatrywać go wcześniej. :)
Dobranoc, Trybuci.


I niech los zawsze Wam sprzyja!









8 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza ?! Serio ?! o.O
    No nic. Po pierwsze - moja reakcja na twój wpis : O ( kształt mojej buzi ) i takie : Jak długi ? Jak długi ? No bo wiesz, patrzę też kilka innych blogów ( nie koniecznie o tematyce Peetniss ), a tam siostry marnotrawne nic nie dodają i się nudzę. Więc gdy zajrzałam tutaj byłam bardzo happy ( '' Because I’m happy
    Clap along if you feel like a room without a roof '' - sorry głupawka xD )
    Po drugie - spokojnie kończę sobie rozdział wyłączam stronę i nagle
    - Matko Boska nie skomentowałam !
    I czekanie 5 min aż mój laptop '' łaskawie '' powróci na twoją stronę ( chcę jakiś medal za poświęcenie i cierpliwość ;D ) .
    Po trzecie : Awwww *,* Kocham twojego bloga ! Cudo, boskie ! Awww *,* - a nie czekaj - to już mówiłam xD.
    Po czwarte : Kolejny rozdział ma być WCZEŚNIEJ i ma być DŁUŻSZY. To jest rozkaz żołnierzu ! ;D
    Po piąte : Nie mogę się doczekać : wywiadów ( ciekawe czy Mary wygląda jak UFO czy wręcz przeciwnie - stawiam na to drugie, bo się nie wykłócała ) i igrzysk ! Tak szczególnie igrzysk ! Tak chcę je ! Jak je napiszesz połknę je w całości i z nikim się nie podzielę ( głupawka nadal trwa xD ) !
    Po szóste : Czekaj po szóste ? Napisałam wszystko co chciałam ;D xD
    Trzym się ;*** <333

    Ps. Ale ja powstawiałam dużo nawiasów i myślników o.O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się naczytałam <3
      Dziękuję za te wszystkie słowa, naprawdę nie wiesz, ile dla mnie znaczą :)

      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  2. huhuhu :D Milka się nieźle rozpisała i teraz nie wiem co napisać xD Standardowo: mega, super, extra, fantastyczny, ciekawy, interesujący, wciągający, rewelacyjny rozdział! C: Zgadzam się w całości z pkt. 4 mej szanownej przedmówczyni: Kolejny rozdział ma być WCZEŚNIEJ i ma być DŁUŻSZY. No, to ten c: Weny, piszaj [wtf?! nie pytaj xd] tam szybciutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * Mika ;D
      Ja się rozpisałam ?! Po prostu chciałam całą sławę ściągnąć na sb ;D
      No i trzeba jakąś petycję skombinować : '' Chcemy dłuższych i częstszych rozdziałów! '' ;D

      Usuń
    2. To decydujcie, czy wolicie częściej ale KRÓTSZE, czy rzadziej ale DŁUŻSZE :D

      <3

      Usuń
    3. CZĘŚCIEJ ALE DŁUŻSZE C:

      Usuń
  3. Fajny rozdział :) Ale muszę cię zawieść-nie jestem jakoś szczególnie zszokowana końcówką czy zaciekawiona do granic możliwości. Ale nie martw się. Mnie mało co ciekawi na pełen etat ;) Ale bardzo podobał mi się pierwszy akapit! Super

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spodziewałam się, że kogokolwiek zaskoczę tym ostatnim akapitem, bo po prostu to co chciałam napisać musiałam podzielić na dwie części, żeby rozdział nie był zbyt długi i zakończyłam w takim miejscu, bo potem podczas wywiadów nie ma sensu ^^
      Dzięki! <3

      Usuń